Jak już napisałam wczoraj wstaliśmy o 11 - hmm....trochę wstyd się przyznać, ale widocznie potrzebowaliśmy snu...jakby nie patrzeć w Polsce jest 5 rano, a my się jeszcze nie przestawiliśmy.
W hotelu dostajemy śniadanie - co prawda młodzieniec w recepcji popatrzył na zegar, ale dostaliśmy śniadanie - pyszna bułka, bekon,masło i dżem. Bułka - jak nasza francuska.Pewnie Francuzi za swojej bytności nauczyli Wietnamczyków piec pieczywo. Naprawdę dobra!
Ruszamy zwiedzać - mamy plan zobaczyć świątynię na jeziorze Hoan Kiem, pójść na dworzec kupić bilety do Sapa, zobaczyć również Świątynię Literatury a także Katedrę św. Józefa (mały Notre Damme). W wielkim skrócie udaje nam się! Warto!
Przeżywamy również pierwszą przygodę z naciągaczami. Idąc ulica natykamy się na panią, która chce nam sprzedać słodycze. Kupujemy - ja rozumiem 2000 dongów - mniej więcej 60 groszy- ale pani ciągle mówi "more" - okazuje się, że to jest 20 000 (1 usd) - daję jej uznając, że ok. A ona "more" - no to ja za portfel. W tym momencie Paweł wkracza do akcji i jasno mówi, że nie...Paweł mówi " nie", pani mówi "more", ja stoję z portfelem gotowa dać "more", Paweł "nie" i wtyka torbę ktorą pani nam dała ze słodyczami, ja z porfelem gotowa do płacenia, pani twardo "more" i tak przez kilka minut, aż dostałam nakaz schowania portfela, Paweł wcisnął pani torebkę ze słodyczami i chciał pieniądze z powrotem...i co? I się dało....a słodycze były warte 2000 dongów, nie więcej...Tak więc ja już nie będę się targować.Paweł będzie to robił!
Praktyczne informacje:
- Swiątyna Literatury - bilet 10 000 dongów
- Watter Puppets Theather - 60 000 dongów za miejsca bliżej sceny (warto!!!!) Tańsze 40 000 dongów
- świątyna na jeziorze Hoan Kiem - 5 000 dongów