Geoblog.pl    magnies    Podróże    21.08-12.09.2010_Wietnam    Lot nad burzą i w końcu Hanoi
Zwiń mapę
2010
22
sie

Lot nad burzą i w końcu Hanoi

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7894 km
 
Lecieliśmy nad burzą..niesamowite przeżycie, choć mało osób zwróciło na to uwagę, ponieważ większość ludzi w samolocie spała...Lecieliśmy tuż nad chmurami, które mieniły się na biało i szaro...rozbłyski na całym, widocznym z samolotu horyzoncie...Nie wiem czy to niebezpieczne dla samolotu, pewnie, gdyby się znalazł w chmuerze mogłoby być nie wesoło! Ale lecieliśmy nad, a samolot omijał chmury, który były na naszej wysokości...
W końcu wyłania się ziemia. Wietnam! Pierwsze wrażenia? Zielone pola i góra i chmury...nie spodziewałam się takiego widoku...ale w końcu to lato i monsun, który przynosi deszcz a więc wszystko się pięknie zieleni...

Hanoi, wylądowaliśmy, czekamy na bagaże. Mój pojawia się dość szybko, czekamy na Agnieszki. Czekamy i czekamy. Na taśmie różne rzeczy się kręcą. Walizki, torby, plecaki to normalne, ale oprócz tego mnóstwo pudełek - po odkurzaczach, czajnikach, opiekaczach… czego tam nie było. O ile jeszcze można zrozumieć wykorzystywanie dużych pudełek to małych…
W końcu pojawił się Agnieszki więc poszliśmy dalej. Przy wyjściu czekał zamówiony kierowca z hotelu. To był dobry pomysł. Pierwsze zetknięcie z wietnamskim ruchem może być szokujące. W zasadzie nie ma żadnych zasad i to jest właśnie zasada tego ruchu, co potwierdzą późniejsze nasze przeżycia na drodze! Hotel jest w porządku ważne, że jest klimatyzacja, bo bez tego tu ani rusz! Hotel to biznes rodzinny – w korytarzu zdaje się siedzieć i spędzać swoje życie cała rodzina. Wszystko tu to biznes rodzinny – sklep, biuro, agencja turystyczna…Po dojeździe do hotelu idziemy spać! Jesteśmy tak zmęczeni, że usypiamy jak zabici…ę
W końcu ruszamy na podbój…Po wyjściu z hotelu okazuje się, że coś takiego jak chodnik tutaj nie funkcjonuje…Istnieje tylko ruch uliczny, którego przechodnie są częścią, tak długo jak stosują te same zasady, co kierowcy, czyli należy poruszać się do przodu, nie wahać się i tyle! Acha na boki też za bardzo nie można się rozglądać, bo wtedy nie możesz patrzeć na przód. Ci, co jadą z boku patrzą się na przód i cię widzą i to wystarczy. Ja się trochę na początku boję, a co z zasadą „najpierw w lewo, później w prawo”,ale po kilku ulicach wychodzi mi to całkiem dobrze. Paweł od razu wtapia się w ruch uliczny…Po chwili właściwie nie różnimy się już niczym…idziemy przed siebie…Nawet zaczyna nam się to podać! Zaskakujące jest to, że ruch ten jest bardzo płynny…W porównaniu , ruch europejski kiepsko wypada…wydaj e się być zbyt zorganizowany, po co te światła, zasady…tu wszyscy jadą, są wyrozumiali…acha i jazda taka musi być bardziej ekonomiczna, ponieważ nie hamują co chwilę, ani nie ruszają…Bardzo nam się ten ruch podoba! Pewnie jeszcze będę o nim pisała!
Pierwsze wrażenia – hmmm właściwie to czujemy się swoisko! Jak na stadionie dziesięciolecia w Warszawie! Asortyment taki sam, ludzie podobni! Zaskakuje nas sposób jedzenia. Oczywiście są restauracje – ale wiele osób je na ulicy. Smażą mięso, oprawiają kurczaki na kolanach w brudnych – jak dla nas – garach, gotują w kilkudniowym tłuszcze. Ciekawe, że podane dania są bardzo estetycze, choć nie wiedzieliśmy jeszcze jedzących turystów…Hm….trochę zaglądamy ludziom w talerze, nieładnie…no ale jesteśmy ciekawi….Trochę spacerujmey bez celu, ale zasadniczo kierujmey się do jeziora Hoam Kiem.

Hoan Kiem to jezioro "przywróconego miecza" - zgodnie z legendą któryś z władców zwrócił miecz żółwiom żyjącym w jeziorze...dokładnie jeszcze przeczytam i dopiszę dlaczego...Byliśmy również na moście Wschodzącego Słońca...most ten prowadzi do świątyni na wyspie i zdecydowanie jest to most, który zanjduje się na najbardziej typowych widokach z Hanoi.

Acha w międzyczasie zaliczyliśmy nasze pierwsze wietnamskie piwo o nazwie " Ha noi" - ciekawe czy to ichni Żywiec. Chyba tak, bo jest wszędzie. No i pierwsze owoce morza.

Acha jesteśmy zmęczeni. Kładziemy się o 20 (15 naszego czasu) i jeszcze nie wiemy, ale będziemy spać do 11 dnia następnego. Nie spodziewałam się tego.

Kwestie praktyczne:
- hotel - korzystaliśmy z bookings.com - wybraliśmy Hotel New Century - rewelacyjne miejsce - jakieś 5 minut od Hoan Kiem; pokój na samej górze, nie od ulicy(to ważne jeśli chce się odpoczać od zgiełku). 30 USD za noc - to sporo, ale zdecydowaliśmy, że na pierwszą noc zostaniemy w "luksusie" aby trochę się zregenerować.
- transfer z lotniska - po długim nocnym locie warto skorzystać jeżeli hotel ma taką opcję. Pierwsze zetknięcie z ruchem w Hanoi oszałamiające!
- Ha long - zdecydowaliśmy się również wykupić wycieczkę na Halong - po przeczytaniu różnych opinii wychodzi, że taka opcja zwiedzania zatoki jest najkorzystniejsza. Zobaczymy! Trochę nas boli 65 USD za osobę, ale trudno!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 25 wpisów25 3 komentarze3 46 zdjęć46 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
09.08.2010 - 13.09.2010